🦓 Co Jest Po Drugiej Stronie Serca

Każda z części serca zbudowana jest z komory i przedsionka oraz zastawek, co daje w sumie: 2 komory (prawa i lewa), 2 przedsionki (prawy i lewy), 4 zastawki (po dwie z każdej strony). Zastawki zapobiegają cofaniu się krwi, wyróżniamy: 2 zastawki przedsionkowo-komorowe; lewa – dwudzielna (mitralna), prawa – trójdzielna,

Więcej wierszy na temat: Życie « poprzedni następny » Czy wiesz co czuję? Jak ból smakuje kiedy czekanie uśmierca? Do niesłyszenia. Do niewidzenia po drugiej stronie serca. Minie choroba. Twoja osoba już mi się nawet nie przyśni. Dość czatowania. Do niespotkania po drugiej stronie myśli. Nie pisz już, błagam. Palisz jak zgaga. Jesteś jak dwustronny atłas. Wracaj do cienia w mrok zapomnienia po drugiej stronie światła. Wyrzucam kwiaty, elaboraty! Żadnych przeprosin nie trzeba. Do niesłyszenia. Do niewidzenia po drugiej stronie nieba. Napisany: 2016-05-04 Dodano: 2016-05-04 07:06:44 Ten wiersz przeczytano 999 razy Oddanych głosów: 44 Aby zagłosować zaloguj się w serwisie « poprzedni następny » Dodaj swój wiersz Wiersze znanych Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński Juliusz Słowacki Wisława Szymborska Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński Halina Poświatowska Jan Lechoń Tadeusz Borowski Jan Brzechwa Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer więcej » Autorzy na topie kazap Ola Bella Jagódka anna AMOR1988 marcepani więcej »
Tłumaczenie hasła "po drugiej stronie ulicy" na angielski . across the street, across the way, on the opposite side of the street to najczęstsze tłumaczenia "po drugiej stronie ulicy" na angielski. Przykładowe przetłumaczone zdanie: Sklep z rurami jest po drugiej stronie ulicy. ↔ The pipe store is across the street.
Dawno nic nie wrzucałam. Zaskoczę was dzisiaj desperacką historią mojego autorstwa oczywiście :). Miłego czytania :). I zamknęła swoje błękitne oczy po raz ostatni, a wokół niej pojawiła się czerwona plama. I można było się domyślać czy to krew, czy tylko wino, które wcześniej piła. W końcu nikogo przy niej nie było . Była sama. Po powrocie matki z pracy jej tętno stało się niewyczuwalne. Serce przestało bić rytmem, który dawał radość ludziom w jej otoczeniu. Gdy matka ujrzała jej martwe ciało, rozpłakała się. Nie wiedziała co miało miejsce pod jej nieobecność. Nikt nie wiedział. Sąsiedzi jak zwykle słyszeli muzykę, której słuchała codziennie i smutne piosenki, które grała na gitarze. Dla nich to była codzienność, tak samo jak dla niej. Gdy przyjechała policja i pogotowie, stwierdzono zgon na miejscu. Dziewczyna miała w sobie 5 promili alkoholu i substancje silnie trujące z leków psychotropowych swojej babci, a na jej ręku wyryty krzyż. Rodzice nie wiedzieli dlaczego to zrobiła. Może miała jakieś problemy ? Może ktoś ją szantażował ? Nikt nic nie wiedział. W dzień jej pogrzebu przyszli jej najbliżsi. Przyjaciele, których nie miała wielu oraz rodzina. Pogrążeni w smutku, nikt nie umiał wykrztusić ani słowa. Każdy był dobity tą sytuacją. Na stypę zdecydowało się pójść niewiele osób. Stypa odbyła się w mieszkaniu, w którym popełniła samobójstwo. Rodzice chcieli po raz ostatni poczuć jej bliskość. Później planowali przeprowadzić się aby zapomnieć o tym co miało miejsce właśnie tutaj. Jej najlepsza przyjaciółka poszła do pokoju, w którym umarła. Wiedziała, że znajdzie wyjaśnienie tej sytuacji w jej pamiętniku. Jednak nie pamiętała gdzie jest schowany. Usiadła na łóżku. Nie zastanawiając się długo, zajrzała pod materac. Szczęście jej sprzyjało, znalazła pamiętnik. Nie wiele w nim jednak było. Nie zdążyła go przeczytać. Wkrótce stypa się skończyła. Przyjaciółka zmarłej zabrała ze sobą pamiętnik do domu. Następnego dnia spotkała się z najlepszym przyjacielem. Kiedyś w trójkę byli bardzo zgraną ekipą. Oboje nie mogli się pogodzić z utratą przyjaciółki. Zaczęli szukać w pamiętniku jakichś kartek i wskazówek. Czegoś co im chociaż trochę podpowie dlaczego to zrobiła. Gdy oboje stracili jakąkolwiek nadzieję, na to, że znajdą jakiś list, bądź wskazówkę, z pamiętnika wypadła kartka, której wcześniej nie widzieli. Był to list do nich obojga, w liście było napisane: „Hej. Wiedziałam, że znajdziecie ten list. Nie płaczcie za mną, jest mi tu dobrze. Jestem obok was cały czas, nie opuszczę was i będę nad wami czuwać. Pewnie ciekawi was dlaczego to zrobiłam. Są sprawy o których nie mogłam wam powiedzieć, po prostu nie mogłam. Nie dawałam sobie z tym rady. Wiem, że źle zrobiłam, ale mam nadzieję, że Bóg mi to wybaczy. Pamiętajcie, że zawsze będę was kochać. Żałuję tylko jednego, że nie będę mogła zobaczyć waszego uśmiechu tak jak kiedyś i odpowiedzieć jeszcze większym uśmiechem. Kocham was i nigdy nie przestanę. Do zobaczenie po drugiej stronie. Będę czekać.”
Pazurnice mają serca długie, po obu stronach otwarte, o liczbie par ostiów odpowiadającej liczbie odnóży. Mięczaki. U mięczaków serce położone jest na grzbietowej stronie worka trzewiowego oraz podzielone na jeden lub więcej przedsionków i jedną lub więcej komór. U jednopłytkowców serce jest parzyste. Szpital Najświętszego Serca Jezusa w Katondwe to jedyna placówka medyczna w promieniu setek kilometrów. Przyjmuje pacjentów przybywających z każdego z Zambii, Mozambiku i Zimbabwe. Po drugiej stronie równika, w Afryce Południowej, leży zambijska wioska Katondwe. To trudny teren do życia i pracy. Najbliższe miasto, Lusaka, znajduje się 260 kilometrów dalej. W okolicy dominują bieda i głód. Warunki atmosferyczne nie ułatwiają przetrwania, a w porze suchej, która trwa ponad sześć miesięcy, temperatura sięga nawet 45 stopni Celsjusza. To tutaj od kilku dziesięcioleci działa Szpital Najświętszego Serca Pana Jezusa (Sacred Heart Hospital) prowadzony przez Siostry Służebniczki Starowiejskie. Pacjenci przychodzą sami Każdego dnia w kierunku Katondwe zmierzają kolejni ludzie. Idą czasem przez kilka dni lub godzinami czekają przy drogach na możliwą podwózkę. Niosą ból otwartych ran zadanych przez dzikie zwierzęta, cierpienie przewlekłych chorób lub nagły atak stanów zapalnych. Szpital Najświętszego Serca Jezusa w Katondwe to jedyna placówka medyczna w promieniu setek kilometrów. Umiejscowiony jest w kącie Zambii, w jednym z najuboższych fragmentów państwa, między granicami z Mozambikiem i Zimbabwe. Przyjmuje pacjentów przybywających z każdego z tych trzech krajów. Tych, którzy nadciągają niedawno wyasfaltowaną drogą i tych, którzy przedostają się przez rzekę Luangwa. Dziecko z malarią przyniesione przez przerażonego ojca. Ciężarną kobietę, która dotarła w ostatniej chwili rozwiązania. Mężczyznę, którego przez trzy dni marszu nie pokonało zapalenie otrzewnej. Wszystkich, bez względu na pochodzenie i wyznawaną religię, których przyprowadziła wiara, że na miejscu znajdą ratunek. Szpital Najświętszego Serca Pana Jezusa (Sacred Heart Hospital) prowadzony przez Siostry Służebniczki Starowiejskie. Archiwum sióstr Codziennie przez 24 godziny W tej chwili szpital w Katondwe może przyjąć około 100 pacjentów na oddziałach: kobieco-dziecięcym, męskim oraz zakaźnym. Szpital posiada salę operacyjną oraz własne laboratorium. Oprócz tego w ciągu dnia działa zabiegowa izba przyjęć i jest otwarta apteka. Na terenie szpitala znajduje się kaplica, gdzie regularnie odbywają się msze. Szpitalem zarządzają siostry ze Zgromadzenia Służebniczek Najświętszej Maryi Panny w Starej Wsi. Na ich czele stoi dyrektorka szpitala, s. Mirosława Góra, jedyny stały lekarz w zespole i jednocześnie chirurg ogólny. Pozostałe siostry to wykwalifikowane pielęgniarki, z tym że opieka nad chorymi, to nie jedyna funkcja jaką pełnią. Rzeczywistość sprawia, że przyjmują na siebie również role administratorek, zaopatrzeniowców lub farmaceutek. Przez cały czas siostry wspiera lokalny zespół pielęgniarski, który z oddaniem przyjął rozszerzone obowiązki. Wszyscy są przygotowani do pracy w warunkach, w których – jeżeli nawet znajdą się sami – będą w stanie pomóc pacjentowi w jak największym zakresie. Niestety, to wciąż zbyt mało osób, aby obsadzić wszystkie potrzebne etaty. Na szczęście do Katondwe okresowo przyjeżdżają lekarze różnych specjalizacji i wolontariusze nie tylko z Polski, ale z całego świata. Okolica trudna do życia i pracy Katondwe leży w dolinie, w której rolnictwo nie ma racji bytu. Względnie rośnie tutaj kukurydza, natomiast inne uprawy są tak znikome, że nawet nie zaspakajają potrzeb mieszkańców. Całą żywność należy kupić i sprowadzić. Ludzie najczęściej jedzą jeden posiłek dziennie, głodują. Na życie zarabiają wyrabianiem mat i koszyków wiklinowych oraz rybołówstwem. Złowione ryby suszą i sprzedają. Połowy często kończą się tragicznie ze względu na krokodyle pływające w jednej rzece lub stada hipopotamów kąpiące się w drugiej. Ofiary spotkań ze zwierzętami trafiają do szpitala. Po żywność przynajmniej raz w miesiącu jeżdżą też Siostry Służebniczki. Jadą również po krew, bo przecież szpital bez krwi nie istnieje. Bank krwi nawet w stolicy nie dysponuje odpowiednimi rezerwami. Składa się na to wiele czynników, jednym z nich jest powszechność HIV. Inny, to brak wiedzy o potrzebach wśród potencjalnych dawców. Dlatego siostry przeprowadzają akcje uświadamiające w lokalnych szkołach. Po każdej z nich udaje się uzyskać chwilowe zapasy. Worki z krwią zostają w szpitalu, jedynie próbki zabierane są do badań. Gdy siostry dostają wyniki, wiedzą, które worki trzeba wyrzucić, a które można zostawić i bezpiecznie podać krew potrzebującemu pacjentowi. Po żywność przynajmniej raz w miesiącu jeżdżą też Siostry Służebniczki. Jadą również po krew, bo przecież szpital bez krwi nie istnieje. Archiwum sióstr Warunki a praca szpitala Szpital Najświętszego Serca Pana Jezusa był rozbudowywany stopniowo, a powstawanie poszczególnych oddziałów rozwijało się w ramach potrzeb. I tak na przykład odział kobiecy został połączony z oddziałem dziecięcym z powodów praktycznych: ze względu na braki w personelu, dziećmi zajmują się tutaj same matki. Przy szpitalu funkcjonuje schronisko dla kobiet ciężarnych, które przybyły z odległych terenów. Przyszłe mamy tworzą tam wyjątkową wspólnotę, gdzie mieszkają, gotują, zajmują się sobą i wspólnie oczekują chwili porodu. Przy szpitalu siostry otworzyły przedszkole, gdzie najbardziej ubogie dzieci mają stałą opiekę. Jeszcze kilka lat temu szpital po zmroku tonął w ciemnościach. Z powodu braku funduszy generator mógł pracować jedynie trzy godziny na dobę, a lampy solarowe były zbyt słabe na wydajną pracę dłuższą niż dwie godziny. To utrudniało podawanie leków, komplikowało wykonywanie nagłych zabiegów w nocy. Jedynym miejscem gdzie, zawsze utrzymywano stałe oświetlenie była sala operacyjna. Do dziś udało się wymienić cały system solarowy i podciągnąć stały prąd. W tym roku udało się również wykopać nową studnię, zainstalować zbiornik i ciąg rur, dzięki czemu w części szpitala jest już dostęp do stałej wody. Przez wszystkie lata funkcjonowania szpitala i swoją pracą siostry zdobyły zaufanie społeczności. Wiadomość, że do sióstr można przyjść zawsze i to nie tylko z problemami zdrowotnymi, przekazywana jest z ust do ust. Pomoc ludzi dobrej woli Siostry Służebniczki Starowiejskie dokonały w szpitalu w Katondwe naprawdę wiele i można wierzyć, że na tym nie poprzestaną. Żadna z sióstr nie ukrywa swoich marzeń. Każda z nich chciałaby, aby placówka rosła w siłę, powiększała zakres usług, zwiększała zakres kompetencji personelu, a także poprawiała infrastrukturę szpitalną. Aktualnie ich głównym celem jest wybudowanie i pełne wyposażenie sali RTG. Wytrwale pracują też nad tym, aby zapewnić członkom zespołu lekarskiego i pielęgniarskiego odpowiednie warunki mieszkaniowe. Zdają sobie sprawę, że bez pomocy z zewnątrz nie będzie to wszystko możliwe. Nieustannie walczą zatem o pomoc rządu Zambii oraz o dotacje z organizacji dbających o podniesienie poziomu opieki zdrowotnej w krajach afrykańskich. Zwracają się do instytucji i osób prywatnych. O swoich dokonaniach i małych sukcesach informują na bieżąco na stronie szpitala –
Wyrażenie z drugiej strony może, ale nie musi być poprzedzone sformułowaniem: z jednej strony (nie: z pierwszej, pani redaktor!). Mówimy z drugiej strony wtedy, gdy chcemy wspomnieć o jakichś innych, często przeciwstawnych stronach czegoś, o czym była mowa z zdaniu poprzednim. Tak jest w przykładzie zamieszczonym w „Innym słowniku
Data utworzenia: 22 grudnia 2017, 20:12. Co się z nami dzieje w chwili śmierci? Czy coś jest po drugiej stronie? Czy to boli? To tylko niektóre z pytań związanych ze zjawiskiem, które jednocześnie fascynuje i przeraża. Najnowsze opublikowane przez naukowców wyniki badań na temat doświadczenia, które wcześniej czy później staje się udziałem każdego, mogą przerażać. Czy po śmierci wiemy, że umarliśmy? Szokujące odkrycie naukowców Foto: East News Wyniki najnowszych badań wykazują, że jeszcze przez jakiś czas po śmierci możemy być świadomi tego, co się z nami dzieje. Oznacza to, że wraz z ustaniem pracy serca i funkcji życiowych, człowiek wciąż może zdawać sobie sprawę ze swojej sytuacji, a także z wydarzeń, które mają miejsce wokół niego. Jak zauważają specjaliści, w praktyce może to oznaczać, że pacjent, u którego doszło do zatrzymania akcji serca, np. słyszy lekarzy, którzy właśnie stwierdzają jego zgon. Autorem najnowszych rewelacji poświęconych temu zagadnieniu jest dr Sam Parnia z prestiżowego New York University School of Medicine. To znany na całym świecie fachowiec zajmujący się zjawiskiem śmierci. Prowadził on badania wśród pacjentów, którzy przebyli zawał serca. Wziął pod uwagę przypadki osób, u których doszło do zatrzymania akcji mięśnia sercowego, a potem do skutecznego przywrócenia jego pracy. Zespół naukowców pod jego kierownictwem analizował relacje tych "przywróconych do życia" pacjentów. Wielu z nich twierdziło, że po ustaniu krążenia dokładnie słyszało rozmowy lekarzy i potrafiło podać szczegóły, które miały miejsce w czasie akcji resuscytacyjnej. Ich opowieści zostały potem skonfrontowane z relacjami personelu medycznego. Poziom zgodności okazał się zadziwiający. Rezultaty eksperymentu przeprowadzonego przez doktora Parnię muszą stanowić wielkie zaskoczenie dla osób, które sądzą, że człowiek traci świadomość w chwili, gdy serce przestaje bić, a krew przestaje docierać do mózgu. Zdaniem amerykańskiego naukowca, ludzka świadomość może działać jeszcze przez jakiś czas niezależnie od fizjologii układu krążenia. – Technicznie rzecz biorąc, stwierdzenie czasu zgonu następuje na podstawie momentu zatrzymania się serca – powiedział dr Sam Parnia. – Kiedy tak się dzieje, krew przestaje docierać do mózgu, co oznacza, że funkcje mózgu przerywane są niemal natychmiast. Traci się wszystkie odruchy – wymiotny, zanika reakcja źrenic. To wszystko mija. Zdaniem naukowca, obserwacje, których udało się dokonać, mogą oznaczać, że w momencie ustania krążenia w mózgu wciąż pozostaje energia, dzięki której człowiek wie, co dzieje się dookoła niego i zdaje sobie sprawę ze swojego położenia. Hipotezy wysunięte właśnie przez amerykańskich lekarzy korespondują ze wcześniejszymi ustaleniami naukowców z Uniwersytetu Michigan, którzy w 2013 r. przeprowadzili eksperyment na myszach. W trakcie tamtego doświadczenia u gryzoni wywołano atak serca, a następne analizowano przepływ fal mózgowych. Okazało się, że w krótkim czasie po ustaniu pracy serca, w centralnym narządzie układu nerwowego obserwowano wzorzec typowy dla stanu "pełnej świadomości". – Cały czas staramy się zrozumieć te konkretne właściwości, których ludzie doświadczają, gdy dotyka ich śmierć, bo rozumiemy, że jest to odzwierciedlenie tego uniwersalnego doświadczenia, które każdy z nas pozna, gdy umrze – powiedział dr Parnia. Oczywiście historie ludzi, którzy umarli i w momencie tzw. śmierci klinicznej doskonale wiedzieli, co dzieje się wokół nich, a czasami widzieli nawet własne ciało, nie są rzadkością. Przez niektórych uznawane są za przeżycia o charakterze religijnym, a fakt zachowania pełnej świadomości w momencie wystąpienia fizycznej śmierci tłumaczony jest jako dowód istnienia duszy, która w chwili zgonu opuszcza ludzkie ciało. Stąd też, pod wpływem podobnych doświadczeń dochodzi nierzadko do nawróceń osób, które wcześniej deklarowały, że są ateistami. The Independent Zobacz także: W Święta często dochodzi do tragedii. Wystarczy pokazać, że jesteśmy obok Problemy ze zdrowiem w święta? Zobacz, gdzie szukać pomocy Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
Nie chcielibyście czasem zobaczyć, co jest po drugiej stronie. Wychodzicie z mrocznej pieczary, lecz świat nie wygląda tak jak sobie wyobrażaliście. Czas to zmienić – nadciąga Overboss! nie będą pojawiać się regularnie. jakiś czas mogę wstawiać one-shoty. jest pisane na podstawie anime Hiro Mashimy:Fairy Tail. proszę o wyrażanie swojej opinii w komentarzach ponieważ to motywuje do dalszego rozwartymi ramionami przyjmę i krytykę i pochwały. jednej stronie tabletki oraz oznakowaniem „700”, z delikatnym nacięciem nad i pod środkowym „0”, po drugiej stronie tabletki. 4. SZCZEGÓŁOWE DANE KLINICZNE. 4.1 Wskazania do stosowania . Zahamowanie laktacji Kabergolina jest stosowana w celu zahamowania laktacji zaraz po porodzie albo w celu przerwania wydzielania mleka. Zaburzenia o trzeciej nad ranem już wiem, że lęk może zabić. Może totalnie zetrzeć na miazgę szansę na coś pięknego. Może najpiękniejszego w życiu. Może też zabić nadzieję. Zaspaną ręką sięgam po telefon i z lekkim drżeniem otwieram smsa od izraelskiego Test&Go. Nie mam covida! Kończy się kwarantanna! Przyjaciel, z którym miałam lecieć, i jego córka też zdrowi. Ale ulga! A przecież o mały włos bym zrezygnowała. Ze strachu. Jak tamtego wieczora trzy lata temu w Galilei, kiedy zmęczona, głodna i przestraszona, po całym dniu z ciężkim plecakiem na Szlaku Jezusa, zupełnie się pogubiłam i nie mogłam w ciemnościach znaleźć drogi do Jeziora. Trzy razy zawracałam… Przeżyłam wtedy jeden z największych momentów grozy w moim życiu. Spotkałam się z własnym lękiem… twarzą w twarz… Właśnie wczoraj na to miejsce wróciłam… Znowu, jak przed trzema laty, w 33-stopniowym upale, poszłam Szlakiem Jezusa. A co tam przeżyłam i co się po drodze wydarzyło to chyba temat na nową książkę. Albo ostatnie strony tej, którą teraz dla Ciebie, piszę. Jeszcze nie mogę dojść do siebie, choć… tak naprawdę mam wrażenie, że teraz właśnie nareszcie doszłam. DO SIEBIE. Nic z tego, czego się tak rozpaczliwie się obawiałam, ani wtedy ani przed wylotem, się nie sprawdziło. Ciągle na nowo odkrywam, że po drugiej stronie lęku jest wyzwalające poczucie wolności i spełnianie marzeń. I czego ja się tak bałam? Cały piątek zaglądamy w Jerozolimie w nasze ulubione miejsca. Jestem tu już czwarty raz i czuję się jak w domu. Zaczynamy oczywiście od Góry Oliwnej. Jeszcze przed pandemią mieszkałam tu kilka dni w Karmelu mojej Cioci Jadwigi. Znam dobrze każdy kąt. Nic mnie nie zaskoczy. Do momentu, kiedy zatrzymujemy się przy najdroższym cmentarzu na świecie, który schodzi w dół do doliny Cedronu, i podziwiamy panoramę Jerozolimy. Sama nie wiem, jak to się dzieje, że już za chwilę wpuszczają nas do prawosławnego kościoła, nieco za kaplicą Wniebowstąpienia, w którym ścięto Jana Chrzciciela. W kaplicy obok kościoła jest spore zagłębienie, w miejscu, w którym wpadła głowa, a na posadzce kościoła, jak mówią, widać jeszcze brunatne ślady krwi. U stóp Góry Oliwnej, koło bramy Lwów, czyli św. Szczepana, jest jeszcze drugi kościół św. Jana Chrzciciela, grekokatolicki, najstarszy z kościołów w Jerozolimie. Tam jest fragment jego czaszki i tam jest podobno pochowany. Wiekowa, prawosławna Mniszka, w ciemnobrązowym welonie, który otula twarz jak chusta, woła mnie, żeby coś mi jeszcze pokazać w pięknie zadbanym ogrodzie. – Widzisz to miejsce? To tutaj mogła stać Maryja, kiedy jej Syn wstępował do nieba. Stąd wszystko widać. Nawet nie wiedziałam, że taki kościół tam jest. A nawet gdybym wiedziała, to i tak nie mogłabym tam wejść. Katolicy mogą tam wejść tylko raz do roku. A my tam właśnie jesteśmy. Kaplica Wniebowstąpienia i kościół Pater Noster, prowadzony przez Karmelitanki, są także zamknięte. A my znowu – prawie jak Pan Jezus, który przenika przez zamknięte drzwi, wszędzie w jakiś cudowny sposób wchodzimy. Jak to jest? Patrzę na grotę, w której Jezus uczył uczniów swojej modlitwy. Tutaj, za kratą, codziennie modliła się też moja Ciocia… “Ojcze nasz” to była jej ukochana modlitwa. Tak jak moja… Od jakiegoś czasu uczę się jej w języku, którym modlił się Jezus. Aramejski jest trudny. Bardzo opornie mi idzie z tymi wszystkimi przydechami i elizjami. Jeszcze nie umiem całego na pamięć. Nagle, ja, nieśmiała introwertyczka i perfekcjonistka na odwyku, wiedziona jakimś impulsem sięgam po tekst i zaczynam się głośno modlić w języku Jezusa… Czas się na moment zatrzymuje. Jak to jest, że wszędzie tam, dokąd wchodzimy, jesteśmy zupełnie sami… I to w biały dzień! To się tutaj nigdy nie zdarza! Mój przyjaciel też jest zdziwiony. A ja nagle zaczynam się śmiać. – To dopiero początek. Jeszcze zobaczysz, co się będzie działo. Bo ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy Bóg przygotował tym, którzy Go kochają… Znowu mi podsuwa ludzi, jak teraz Wallego, który akurat stał koło cmentarza, bo mieszka niedaleko, akurat nie miał nic do roboty, akurat się do niego uśmiechnęłam i akurat jego dwóch kuzynów i kolega pracują w miejscach, do których nas wpuścił. A potem zawozi nas jeszcze swoją taksówką do bramy św. Szczepana, tam gdzie mamy za chwilę zaczynać piątkową Drogę Krzyżową. Daję mu pieniądze, a on mnie pyta: – ale na pewno możesz? Jak nie, to nie ma problemu! I jak to się dzieje, że przy przekraczaniu muru w Betlejem nawet nikt od nas nie chce paszportu? I jak, że cztery dni po mojej decyzji, żeby jednak zaufać, puścić i lecieć tutaj, jesteśmy na mszy św. w miejscu największego zaufania w historii. W grocie Narodzenia Jezusa! Jest piąta rano i jest nas tam garstka. Nie ma żadnej kolejki. Mogę modlić się do woli! Dziękuję Jezusowi, że to On najpierw nam zaufał. Kiedy tak przyszedł bezbronny i nagi na świat. Jakby każdemu mówił: – Ufam Ci Mario. Ufam Tobie Józefie. Ufam Ci pasterzu, Ufam Ci królu i mędrcu. I nagle mam wrażenie, że Jezus mówi teraz tam do mnie. Moniko, ufam Ci… I do Ciebie: ufam Ci. Że przyjmiesz moją miłość. I że mnie kochasz. Może nawet bardziej niż tamci…? Bo bardziej niż oni wiesz, jak trudno unieść swoją słabość. Już wiesz, że potrafisz mnie zdradzić. Boisz się, że może nie dasz rady wytrwać pod krzyżem. Ufam, kiedy mi mówisz: kocham Cię. Spraw, żeby to było prawdą. I ufam, że nawet jeśli nie potrafisz, to chcesz mnie kochać. cdn. Jestem jak znaczek pocztowy. Trzymam się jednej rzeczy w drodze do celu. Ta jedna rzecz to opowieści. Mój cel: nauczyć przedsiębiorców tak opowiadać, żeby ich biznesy i życie stawały się jak najlepszą fabułą. Taką na Oscara. Od 26 lat jestem praktykiem storytellingu: zrobiłam setkę filmów nagradzanych na całym świecie i uczę sztuki opowiadania. Ostatnio w mojej Mistrzowskiej Szkole Storytellingu Biznesowego. Najbardziej lubię tę nutkę zaskoczenia, kiedy moi klienci piszą w mailach: "Monika, ten storytelling naprawdę działa!" Dołącz do dyskusji: Sztuczne serca są zwykle używane do skrócenia czasu do przeszczepu serca lub do trwałej wymiany serca w przypadku, gdy przeszczep serca (od zmarłego człowieka lub, eksperymentalnie, od genetycznie zmodyfikowanej świni) jest niemożliwy. Pierwszym sztucznym sercem, które z powodzeniem wszczepiono człowiekowi, był Jarvik-7 w 1982 Słowa te, tak proste i czyste, napełniły nas jeszcze większym niż dotychczas poczuciem wielkiego szacunku dla życia. Przy tym zapewnienia, że ludzie o czystych umysłach i duchach nie muszą się obawiać śmierci, wydały się niewielkim pokrzepieniem wobec prawdopodobieństwa zniszczenia życia na planecie. Zapewne spowodowane to było niepełną wiedzą o samych sobie i brakiem zaufania do sił czuwających nad nami, by móc zachować całkowity spokój. Umocniło nas to ostatecznie w przekonaniu, że nasz pomysł, jakkolwiek niezwykły i nieprawdopodobny jest najlepszym wyjściem z sytuacji. Poza tym brak konkretnych wyjaśnień, zarówno ze sfery fizycznej, jak i astralnej, tym bardziej przemawiał za opuszczeniem Ziemi. Fenomen więc pozostawał wciąż niewyjaśnioną zagadką i zagrożeniem, którego realność nie dawała się zweryfikować, a równolegle prowadzone działania ratunkowe czynione były przez Rząd Światowy z pewną umiarkowaną powagą. W całej tej mieszaninie niepewności i poczucia zagrożenia postanowiliśmy nie czekać na odpowiedzi zmierzające w naszą stronę wraz z tajemniczym obiektem kosmicznym i zadbać o własne bezpieczeństwo, nie oglądając się na kampanię manipulacji świadomością ludzkości. Tak zatem szalony pomysł przerodził się w najlepsze rozwiązanie. Tego dnia, mieliśmy spotkać się wszyscy w małym domku nad jeziorem, by ustalić ostatecznie nasze role w całym przedsięwzięciu, rozstrzygnąć wszelkie wątpliwości dotyczące docelowego składu wyprawy. Wiedzieliśmy od początku, że nie wszyscy są zdecydowani, by zrobić to, co zostało zaplanowane. W chwili, gdy Tauril opowiedział o swoim pomyśle, było nas ośmioro – cała nasza paczka, która jakimś cudem od czasów studiów nie straciła ze sobą kontaktu. Wszyscy poznaliśmy się w tym samym mieście i chwilowo to samo miasto nas łączyło, mimo że nie wszyscy tam mieszkaliśmy. Zważywszy na to, że nasza grupa nie była najmniejsza, można było przypuszczać, że plan nie powinien napotkać zbyt dużych trudności. Wreszcie panujący wszędzie klimat stresu i narastającej paniki, był dla nas ironicznym sprzymierzeńcem, który ogółowi społeczeństwa odbierał nadzieję, zaś nam ją takim zamieszaniu, jakie zaczynało panować na świecie w ostatnich miesiącach, można było liczyć na sporo okazji do zdobycia potrzebnych rzeczy i dokumentów, niekoniecznie oficjalnymi drogami, korzystając z rozkładającej się struktury społecznych aparatów kontroli. Gospodarki z dnia na dzień zbliżały się do zapaści, ludzie spieniężali swoje dobra i wycofywali oszczędności, desperacko szukając sposobów na wykupienie się od zagłady, większość firm upadała, a potężniały tylko te, które obiecywały przetrwanie katastrofy w specjalnych miastach-bunkrach, budowanych pośpiesznie w kilku miejscach na świecie, oraz wszyscy inni, którzy sami nie wierzyli w zagładę i próbowali na ogólnej panice korzystać, sprzedając najróżniejsze patenty na można było wierzyć komukolwiek? My mieliśmy na to jedną odpowiedź, która kazała nam wziąć własne życia w swoje ręce. Ten zepsuty świat nauczył się już zarabiać na kłamstwie, strachu, panice, iluzji i jej wszelkich paskudnych wytworach, więc dla każdego, kto starał się posługiwać jedynie własnym rozsądkiem i umysłem, nie mogło w tym wszystkim być zbyt wiele prawdy. Rząd w zasadzie też nie starał się o prawdziwe dobro swoich obywateli, zresztą w obliczu tego, co nadchodziło, pozostawało mu jedynie stwarzanie iluzji i bagatelizowanie niebezpieczeństwa, tak by świat nie strawił się w chaosie sam, zanim urzeczywistniłaby się nadchodząca katastrofa.(Kevin Riepl – Hyperblast – Redux/ Unreal Tournament OST)Wszyscy pojawili się o wyznaczonym dla nich czasie, to znaczy w odstępach trzydziestominutowych, przyjętych dla zminimalizowania ewentualnych podejrzeń przypadkowych świadków. Pierwszy przybył Tauril, który do czasu pojawienia się pozostałych, zajął się przygotowaniem dla nich scenariusza wydarzeń, który miał przedstawić po zebraniu zespołu. Musieliśmy szybko zdecydować o tym, kto weźmie udział w wyprawie, a kto nie. Zorganizowanie wszystkiego wymagało koordynacji i precyzji oraz ścisłego zaplanowania czasu potrzebnego na każdy etap, tak byśmy mieli pewność, że całe przedsięwzięcie jest w ogóle możliwe do realizacji, wziąwszy pod uwagę czas, jaki nam pozostał. Pierwszą, więc rzeczą było ustalenie, kto decyduje się lecieć, a kto po równo czterech godzinach – ponieważ Arctu i Maya przybyli jak zwykle razem – byliśmy w komplecie. Ustaliliśmy wcześniej, że każdy ma się pojawić, bez względu na to, czy ma wątpliwości, czy nie. Ci, którzy nie byli zdecydowani, mieli do tego czasu podjąć decyzję i przedstawić pozostałym swoje postanowienia. Zobowiązaliśmy się także do utrzymania w tajemnicy naszych planów przez każdego, kto zdecyduje się późny wieczór i nadciągająca burza stworzyły wokół nas klimat powagi, a jednocześnie ukryły pod chmurami i w szarości zmierzchu, nasze zebranie i nasze rozedrgane emocje. Każdy czekał niecierpliwie na rozstrzygnięcie spotkania, bo każdy chyba chciał się przekonać, czy mamy szansę. Mogło przecież okazać się, że nie jesteśmy w stanie dokonać tego wszystkiego i trzeba będzie pogodzić się z tym, że musimy zostać i patrzeć, jak ginie nasz świat. Nie było to miłą myślą i dało się odczuć, że każdy kolejny przybywający do domku nosił tę obawę w sobie już od jakiegoś czasu, tak więc napięcie wypełniło do granic powietrze salonu, kiedy ostatnie z nas zatrzasnęło drzwi. – Wiecie, że nadciąga niezła burza? – Zapytał Saiph, zamykając drzwi.– Wiemy, i tym lepiej dla nas, nikt nie będzie się tu bez powodu kręcił! – uciął Tauril, po czym poprosił wszystkich by usiedli.– Możemy zaczynać? – Zapytał, przerzucając spojrzeniem po wszystkich obecnych.– Tak! – Odparło kilkoro z nas, pozostali skinęli lekko głowami.– Dobrze, więc. Pierwsze pytanie brzmi: kto zdecydował, że zostaje? Wiecie, że od ustalenia składu naszej załogi zależy powodzenie wyprawy, dlatego oczekujemy wszyscy stuprocentowych decyzji. Słucham was!W tym samym niemal momencie Saiph podniósł rękę. Wstał i po chwili ciszy powiedział:– Przyjaciele, nie mogę z wami lecieć, niedawno dowiedziałem się, że będę miał syna. Kobieta, z którą będę miał dziecko, nie może zostać sama, nie wiem, co zrobię, nie wiem, czy chcę z nią być, ale to dziecko to mój syn i urodzi się jeszcze przed katastrofą, a ja nie mógłbym żyć dalej, nie zobaczywszy swojego dziecka. Tak zdecydowałem. Jednak jeśli będę mógł wam pomóc, zrobię, co będzie możliwe. Życzę wam powodzenia!Po tych słowach usiadł i pochylił głowę, którą ukrył w dłoniach. Jego potężna postura nie pasowała do scen takich jak ta, kiedy wyraźnie czuł się bezsilny i zrezygnowany. Nie mówił nic, ale milcząc, wyraził wiele swoimi czarnymi jak węgiel oczami, których głębia potrafiła ujawnić więcej niż słowa. Po chwili podniósł skrywające wewnętrzną wrażliwość oczy i dodał, starając się rozproszyć ogarniającą go rozpacz:– Jeśli jednak przetrwamy, to liczę na jakąś wiadomość od was!Bezgłośny uśmiech pojawił się na niektórych twarzach, po czym wszyscy zaczęli się rozglądać po pozostałych w oczekiwaniu. Po kilku chwilach Alnilam podniosła rękę, sygnalizując chęć wyjaśnień.– Dziękuję wam za to, że zaufaliście mi i chcieliście bym wam towarzyszyła. Będę o was pamiętała do końca i trzymała kciuki za powodzenie wyprawy, ale mnie nie jest ona pisana. Od samego początku prześladuje mnie strach z nią związany i nie mogę się go pozbyć. Nie wiem, czym jest spowodowany, ale kiedy myślę o tym, by zostać, on znika. Nie mogę więc tego zrobić. To byłoby wbrew mnie samej, coś lub ktoś po prostu nie pozwala mi odlecieć. Poza tym musiałabym zostawić wiele osób, które kocham. Wybaczcie mi! Powodzenia!Usiadła, a po chwili po jej twarzy popłynęły szczere łzy. Kochała swoich przyjaciół i nie chciała ich zostawiać, ale rozdarcie, jakie ją ogarniało okazało się silniejsze. Nide podeszła do niej po chwili i czule objęła ją, szepcząc coś na ucho. Po jej słowach uścisnęły się i razem uroniły jeszcze kilka łez.– Czy jeszcze ktoś zdecydował podobnie? – rzucił trwająca kilkadziesiąt sekund pozwoliła się wszystkim upewnić, że pozostali stworzą zespół, który podejmie wyzwanie losu. Sześć osób, które postanowiły zostawić świat i życie, jakie znali do dziś, i zamienić je na ryzykowną podróż. Podróż ta nie miała nawet jeszcze swojego celu. Nie było również pewne, że dotrze gdziekolwiek, do innego świata, w którym ich nadzieje na ocalenie nie okażą się puste. Jednak te sześć osób miało umysły i dusze, które nie pozwalały myśleć, że nie ma żadnego wyjścia i możliwości. Odwaga na pewno była tym, co ich łączyło. Wszyscy byli otwarci na nowe, na to, co większości wydawało się szalone, dlatego też spotkali się tutaj i postanowili, że oni sami zdecydują, jak się dalej potoczy ich życie.– Zapytam pozostałych po raz ostatni i proszę wszystkich o uznanie tych słów za ostateczne – powiedział Tauril i skierował wzrok na osobę siedzącą najbardziej po jego lewej stronie…– Albali, czy jesteś gotowa?– Tak! – odpowiedziała z delikatnym uśmiechem Albali, bez najmniejszego niezdecydowania, jednocześnie salutując symbolicznie dotknięciem daszku wojskowej czapki, którą bardzo często nosiła.– Dziękuję ci i witam wśród załogi – odparł Tauril z podobnym uśmiechem, choć mniej dostrzegalnym.– Mayu, jaka jest twoja decyzja?– Oczywiście niezmienna, lecę z wami! Nie mogłabym postąpić inaczej – odpowiedziała Maya, a na jej delikatnej jak ryżowy papier twarzyczce zarysował się leciutko uśmiech.– Cieszę się zatem! Przyznam szczerze, że z tobą będę czuł się pewniej – odparł Tauril z wyraźną ulgą.– Arctu, twoje decyzje bez zmian? – Zwrócił się Tauril do kolejnego z przyjaciół.– Nie było łatwo, znaleźć odpowiednią motywację, by pogodzić się ze wszystkim, co się wiąże z naszym planem, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że nie mogę zrobić nic lepszego. Poza tym, wiecie, że marzenia ciągną moje życie w stronę tego, co nieznane, a taka okazja, mimo swej tragicznej przyczyny, jest przecież wielką przygodą. Coś takiego zawsze mnie pociągało, choć wiązało się z pewnym strachem… Jednak to jest właśnie ten rodzaj obaw, które mimo swej obecności skłaniają do bycia trochę szalonym… – Arctu wyraźnie zamyślony jednocześnie nad wszystkimi najdrobniejszymi aspektami, jakie wiążą się z planem, nie zauważył, że wszyscy patrzą na niego dziwnie, czekając, aż powie zwykłe tak lub nie, co wreszcie spostrzegłszy, wzdrygnął się, uśmiechnął i skwitował po prostu: – No… tak, przepraszam! Lecimy!– Anu, czy nadal jesteś zdecydowany na to wszystko? Jesteś dalej z nami? – pytał Tauril.– Słuchajcie, o ile mi wiadomo nie ma tutaj innego pilota, a ja nie chciałbym myśleć, że będziecie mnie przeklinać z tego powodu, że zmusiłem kogoś z was do nauki pilotażu w kilka tygodni. Natomiast na serio, to oczywiście, że lecę. Sama myśl o tej wyprawie przyprawia mnie o dreszcze, a to jest coś, na co czekam odkąd wstąpiłem do akademii i zasiadłem pierwszy raz za sterami. Gdybym miał dalej kontynuować swoją karierę w jakiejś marnej firmie transportowej, bo na flotę gwiezdną nie mam chyba co liczyć, to kto wie, może nie zdołałbym dotrzeć dalej niż na orbitę jakimś wycieczkowym wahadłowcem. Ludzie! Ja muszę latać i nie mam na myśli grupek staruszków z dziećmi, którzy chcą skorzystać z ostatniej szansy na ujrzenie Ziemi z kosmosu i przeżycie czegoś w ich mniemaniu ekscytującego w ostatnich latach życia, kiedy wreszcie mają czas na zaspakajanie ciekawości. Tyle mogę powiedzieć! – odparł Anu, wyrażając niemal z żalem, że został potraktowany, jakby obawiał się ryzyka.

To opowieść, która pobudzi Twoje zmysły i zachwyci lekkością. Będzie ona dozować skrajne emocje i porywać, by zapragnąć tego, co jest po drugiej stronie strachu. Historia, która Cię wciągnie i zostawi niedosyt. Poznaj złożoność Blake Blue. Wejdź w wymiar jej pragnień, w którym obawy oznaczają wolność. To dopiero pierwsza

28 paź 16 15:32 Odpowiedź na to pytanie mogą znać ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną, czyli stan, w którym ustaje bicie serca, ale mózg nadal pracuje. W relacjach z "drugiej strony" powtarzają się wizje całego życia, widzenie własnego ciała z zewnątrz, światło w tunelu i błogostan. Nie brakuje też innych niesamowitych wspomnień, jakich? Nie uwierzycie... Data utworzenia: 28 października 2016 15:32 To również Cię zainteresuje Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Znajdziecie je tutaj.
Prawidłowa praca serca wymaga obecności czterech zastawek serca, których funkcją jest zapobieganie cofaniu się krwi. Wyróżniamy: zastawkę aortalną − oddzielającą aortę od lewej komory. Każda z zastawek charakteryzuje się specyficzną budową, umożliwiającą jej wydajną pracę. Uszkodzenie ich struktury poważnie zaburza Pobyt po tamtej stronie życia zmienia ludzi – egoiści stają się altruistami, niebieskie ptaki statecznymi obywatelami, a ateiści nagle zaczynają wierzyć Więcej artykułów Magia Magiczne zioła: użyj ich w leczeniu, kuchni i rytuałach! Magia ziół wspomagać Cię będzie przez cały rok. Wysiej rośliny już teraz - w doniczkach lub ogródku. Na wyciągnięcie ręki będziesz mieć magiczne zioła, które leczą, pomagają w rytuałach i... znakomicie uzupełniają smak potraw. Poznaj sekrety magii ziół i zobacz, do czego możesz ich użyć. Czytaj dalej >> Magia Dobra rada i afirmacja na zaćmienie Księżyca w Skorpionie. Zrób wszystko na opak! Zaćmienie Księżyca w Skorpionie daje niezwykłą moc. Gdy Księżyc się chowa, masz szansę schować się przed tym, co Cię męczy i co przeszkadza w życiu. 16 maja zrób wszystko na opak i wzmocnij się afirmacją. Oto co musisz zrobić. Czytaj dalej >> Magia Mapa marzeń 2022 - zrób ją 1 kwietnia, w nów Księżyca w Baranie! W pierwszy wiosenny nów Księżyca przygotuj swoją Mapę Marzeń! Już 1 kwietnia nów w Baranie daje energię, by zacząć wszystko od nowa, wyznaczyć życiowe cele i marzenia do spełnienia. Do tego rytuału potrzebujesz tylko kartki papieru, pisaków i gazetowych wycinków. Zaplanuj swoje marzenia! Czytaj dalej >>
68-latek wyznał, że "po drugiej stronie" jest całkowita pustka, nicość, bez świateł, dźwięków i głosów. Powiedział, że doświadczenie to było tak przerażające, że jego mózg zablokował te wspomnienia. Mężczyzna powiedział, że to doświadczenie wywarło głęboki wpływ na jego życie, ale jest wdzięczny, że żyje

— Jezu, ale tu brudno. Jęknął licealista, gdy zderzył się z prawdą przez postronnych obywateli zwaną potocznie prywatnym bałaganem. Szesnastolatek nie spodziewał się, że może być gorzej niż zazwyczaj, ale tak było. Dzień zapowiadał się jeszcze koszmarnej niż poprzedni. — Wydaje ci się — odparł jego serdeczny przyjaciel, jeszcze na wpół śniący, przewracając się na drugi bok na swoim łóżku. — Może w końcu posprzątałbyś ten bałagan, co? — zaproponował, przekraczając próg. — Tu nie ma jak oddychać — poskarżył się, gdy jego wyczulony węch, poczuł w powietrzu najróżniejsze zapachy – dym, alkohol, pot, a nawet śladową ilość spermy. — Cicho. Ten bałagan odzwierciedla stan mojego umysłu — wytłumaczył szybko Ace, starając się ignorować zaczepki swojego kolegi, dlatego wyobraził sobie, że to tylko mucha brzęczy mu za uchem. — No, ej, proszę o trochę kreatywności. Zaprzyjaźnij się z odkurzaczem — nalegał Sabo, marszcząc czoło na widok porozrzucanych butelek taniego wina. — Bardziej niż z tobą? — Ciemnowłosy chłopak zaciekawił się na tyle, aby podnieść o kilka centymetrów głowę do góry. — Chciałbym — mruknął Sabo, wycofując się znów na próg. — Zapomnij. Ace wrócił do pozycji wyjścia, wtulając się w pluszowego niedźwiadka, który był jego przyjacielem, jeszcze przed tym nim nauczył się operować trudnymi słowami, układać w miarę sensowne zdania i porozumiewać mową ciała, czyli X lat temu, a precyzując — piętnaście z kawałkiem. Zapadła chwila milczenia, którą po chwili odważył się przerwać Sabo. — Chociaż doprowadź się do stanu używalności. No wiesz, prysznic, szczoteczka do zębów, grzebień i te sprawy — wyjaśnił. Ace już chciał zapytać w jakich celach chce go Sabo użyć, mając nadzieję, że tych bardziej dynamicznych i wyskokowych, ale w porę ugryzł się w język. On tylko tak używa przyjaciela. Czasem, jak jest trochę bardziej uległy i chętny. — Dziękuję za twoje cenne rady, ale możesz sobie schować je do kieszeni spodni, najlepiej tylnej i ze specjalnymi dedykacjami dla mnie. Może powinien zaproponować posiłkowanie się tyłkiem? Stwierdził jednak, że ta opcja nie przejdzie mu przez gardło, z powodu śliny, która zgromadziła się w jego ustach, od nadmiernego, nocnego przebywania w ubikacji. — Twojej? Nie kuś nawet, pomyślał Ace, stwierdzając zdecydowanie, że Sabo powinien pójść grzeszyć w inne miejsce, ewentualnie spróbować z nim, pod warunkiem, że następnym razem, to coś w jego bokserkach nie będzie już tak strasznie pulsować od nadmiaru adrenaliny, jak ładnie ujął Portgas kilka miesięcy temu. — A chciałbyś? Nie mógł się powstrzymać, zważywszy na fakt, że u niego trzeźwe myślenie nie było w modzie, zbyt zaoferowane szkolnymi pierdołami i różnymi czynnikami, które doprowadziły jego umysł do stanu kastracji kilku szarych komórek na dzień. — Idź marzyć gdzieindziej. Sabo westchnął. Czasem miał dość tego człowieka, który miał czelność wtargnąć do jego życia i przewrócić go do góry nogami, wiedział jednak, że jego przyjaciel od siedmiu boleści już dawno zginąłby bez niego marnie – przeturlałby się do rynsztoku bądź obudziłby się pod przystankiem z luką w głowie i bez jednej nerki. Mimo że jasnowłosy odznaczał się pewnością siebie, nigdy nie szczędził na swój temat pochwałek i tak dalej, nie czuł tego bynajmniej przez wpływ swojego egoizmu. Po prostu wiedział, że Portgas D. Ace był jak dziecko, trochę duże, ale nadal raczkujące. — Jeśli ruszysz swoje cztery litery, dam ci lizaka — podsunął sprytnie Sabo. — Jakiego smaku? — Ace poderwał się nagle z miejsca, stwierdzając, że ta oferta była zbyt kusząca, aby nie skorzystać. Naturalnie tylko w jego szerokim pojmowaniu słowa lizak. — Truskawkowego, malinowego… jakiego tylko zechcesz — odpowiedział, wzruszając ramionami. — Wolałbym jednak lody — podzielił się swoją myślą na głos, a Sabo udawał tylko, że nie zauważył, jak Ace zatrzymał spojrzenie na jego kroczu. — Lody są zimne. Jest luty, mówi ci to coś, prawda? — Czasem czuł się po prostu jak jego rodzic, który miał za zadanie wyperswadować mu wszystkie głupie pomysły z głowy. — Ale, no… Ja chcę takiego ciepłego, od serca, rozumiesz, nie? Sabo nie mógł powstrzymać rumieńca, który zagościł na jego policzkach. Wiedział do czego jego przyjaciel zmierzał – ich wymiany zdań zawsze kończyły się w taki dwuznaczny sposób, że miał ochotę obrócić się na pięcie, wyjść i nigdy nie wrócić do paszczy lwa. Ale ufając teorii, że ludzie, którzy ciągle posiłkują się kolorowymi tabletkami tak po prostu mają, postanowił przymknąć oko na perswazję Ace’a. Portgas zarechotał dziko. — Masz niecenzuralne myśli. — Pokazał mu język. — Miałem na myśli czekoladowe lody, czaisz, nie? Zwinął się w kłębek i niemal od razu zmorzył go sen. Nie sprzeciwiałaby się, jakby Sabo dał mu skosztować tego bardziej cielesnego… * — Miarka się przebrała, Ace! — zawyrokował Sabo, celując w niego ostrzegawczo palcem. Tylko on miał tyle czelności, aby zwlec go z łóżka o drugiej w nocy, w połowie przerywając piękny sen o… Tę kwestię wolał jednak przemilczeć. — Ej, no. Nie dość, że jestem pijany w sztok, mam kaca jak stąd do końca świata, to jeszcze swoim wrzaskiem potęgujesz moją mę-kę — wydusił z siebie, zatykając uszy palcami. Spojrzał na swojego przyjaciela, przechylając głowę pod dziwnym kątem. — Ale wiesz co, Sabo? Masz na głowie skórkę z mandarynek czy coś — skwitował, po krótkich oględzinach. — Może to przeterminowany banan? — zamyślił się. — I co? Wyczuwasz w tym jakąś anomalie? — zapytał jasnowłosy z ironią, marszcząc nos. Ace mówił od rzeczy. Nie żeby to była jakaś nowość, on ciągle mówił nie na temat, ale Sabo miał wrażenie, że dziś przerósł samego siebie. Tylko sekundy dzieliły go od stracenia nad sobą panowania. — Nie ma w tym nic dziwnego — oświadczył, czochrając swoje przydługie, ciemne włosy. — Ace, w końcu powiedziałeś coś mądrego. Coś naprawdę mądrego — pochwalił go Sabo, zastanawiając się czy nie powinien zacząć bić mu brawa. — Dlaczego się powtarzasz? — Portgas próbował się podnieść z brukowanej kostki, ale skończyło się tym, że znów stłukł sobie pośladki. Na jego piegowatej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. — Chcę pobudzić twoje sfiksowane szare komórki do myślenia, Ace — wyjaśnił cierpko. — Dziękuję, że ciągle przypominasz mi jak mam na imię — burknął Portgas, chowając twarz w dłoniach, aby kolorowe neony przestały atakować jego wrażliwie i już załzawione oczy. — Nigdzie nie idę. — Udał obrażonego. — Idziesz — zawyrokował Sabo, głosem nieznoszącym sprzeciwu. * — Ej, Sabo…? — Czego? — Wiesz, kto mieszka po drugiej stronie serca? — Nie mam pojęcia. — No pomyśl. Wysil choć trochę swoją mózgownice. — Nie — Cechujesz się naprawdę wyjątkową odpornością na zdobywanie wiedzy, bezmózgowcu — burknął niepocieszony Ace. Przyganiał kocioł garnkowi, mruknął w myślach Sabo, gdy Portgas bezwstydnie wykradł mu kolejny tego dnia pocałunek. Z zachowania przypominał klasycznego, napalonego erotomana, który zrobi wszystko, aby zdobyć swój cel. — Wiem jedno, Ace. W moim sercu mieszkasz tylko ty — mruknął tak cicho, aby Ace, zajęty swoim pokrętnym myśleniem, nie zdołał tego usłyszeć. Wiedział, że już nigdy nie odważy się powiedzieć tego na głos. No, może do czasu, kiedy Ace znów nie poczęstuje go kolorowymi tabletkami, dlatego cieszył się jak diabli, że zdobył się na odwagę. Zręczne długie palce Ace’a badały teraz każdy skrawek jego ciała, przez które przechodziły od czasu do czasu niekontrolowane dreszcze. Sabo już sam nie wiedział, jak blisko jest granica pomiędzy miłością a przyjaźnią, gdy ciemnowłosy postanowił pobawić się odrobinkę jego wargami. Cholera jasna, miał z tym wszystkim skończyć! I co z tego, że szaleje za tym bezmyślnym dzieciakiem już od przedszkola? Kurwa, kurwa, kurwa. Klął w myślach, gdy na Ace rozchylił usta w ładnym uśmiechu. Serce podskoczyło mu do gardła, gdy poczuł ciepłą dłoń przyjaciela na mięśniach brzucha. Reszta to milczenie, pomyślał, gdy Ace złożył na jego szyi łapczywy pocałunek, ssąc prowokacyjnie jego skórę. Sabo zamknął oczy, chcąc to jak najlepiej zapamiętać. Cholerne kolorowe tabletki, mruknął pod nosem, gdy poczuł silny uścisk na swojej męskości i ciepły oddech, owijający kark. – Jejku, Sabo… Nawet jak jęczysz, używasz skomplikowanych słów. Czuję się przy tobie jak analfabeta. Ace, przecież jesteś analfabetą, pomyślał, ale nie chciał, aby przestawał, dlatego wolał nie dzielić się tym spostrzeżeniem na głos. Portgas D. Ace prowokował bardzo, tak bardzo, że Sabo zagryzł wargę i postanowił wykorzystać jak najlepiej tę chwilę upojenia narkotykowego, która na pewno dwa razy się nie zdarzy. — Wiesz, że dziś są walentynki, ne? Skończmy to szaleństwo z wielkim BUUUM — szepnął mu cicho przyjaciel do ucha, nadgryzając jego płatek i akcentując „buuuum”, które niemal eksplodowało w jego w głowie, odbijając się od czaszki. Resztę postanowił zwalić na efekt uboczny ich pierwszego spotkania. Koniec.

\n \n \n co jest po drugiej stronie serca
Lyrics, Song Meanings & Music Videos: Po Drugiej Stronie, Portfel, co przy zyciu trzyma ang, Dom, co przy zyciu trzyma, WIĘKSZOSĆ LUDZI NIE DOMYŚLI SIĘ CO JEST TU NIE TAK, CO GDY NOCĄ USŁYSZYSZ PŁACZ DZIECKA?, monotonność, 6 DZIWNYCH LUDZKICH
opublikowane 2018/11/05 15:22:02 GMT+2, ostatnio zmodyfikowane 2018-11-05T15:22:11+02:00 Najczęściej chyba spotykanym sformułowaniem w publikacjach na temat śmierci jest: "to, co żyje, musi umrzeć”. Również jednym z najczęściej cytowanych terminów dotyczących tego tematu jest określenie "bycie-ku-śmierci” Heideggera. Można zadawać sobie pytanie: czy w tym określeniu wyraża się wielki powrót metafizyki śmierci, czy może jest to raczej powrót metafizyki ludzkiego losu? Wydaje się, iż zasadna jest druga możliwość, gdyż nikt nie przyniósł informacji "z tamtej strony”, a człowiek może przekazać wiedzę sięgającą tylko do granic utraty świadomości. Motto:Nie mamy nigdy, choćby przez dzień jedenprzed sobą czystej przestrzeni, gdzie kwiatykwitną niezmiennie. To zawsze jest świata nigdy Nigdzie bez nie: niestrzeżonaprzejrzystość, którą wdycha się i wie,wie nieskończenie i nie pragnie. Dzieckozatraca się w igraniu, lecz budzimyje potrząśnięciem. Lub umierającystaje się tym. Bo nikt w pobliżu śmiercinie widzi śmierci; patrzy w osłupieniu jak gdyby wielkim spojrzeniem zwierzęcia.(…) To zwie się losem: być w obliczu, wobec,I nic prócz tego, zawsze tylko wobec. Rilke, Ósma elegia [w:] Elegie duinejskie Celnie ujął to Ladislaus Boros: "Nie możemy oczekiwać żadnej rozstrzygającej odpowiedzi od ludzi, którzy kiedyś stali na progu śmierci lub uchodzili w oczach otoczenia za zmarłych. Również ci, którzy zawodowo mają do czynienia z umierającymi nie są w stanie pomóc filozofom. Wprawdzie często posiadają głęboki wgląd w ludzką agonię, jednak nigdy nie udało im się zobaczyć owego właściwego przejścia”.[1] Rozum człowieka oczekuje od nauki odpowiedzi, ale takich odpowiedzi, które będą satysfakcjonować jego serce. Nauka wszak przemawia do rozumu, dlatego jej wyjaśnienia śmierci są niezrozumiałe i przerażające. Wzniecają w umyśle zamęt, lęk i niepokój. Odpowiedzi, które nie dają satysfakcji i pewności nadal wprowadzają współczesnego człowieka w numinosum i tremendum, tak charakterystyczne dla uczuć religijnych. Pewne zaspokojenie poprzez odwołanie do emocji daje sztuka. Doznania z niej prowadzą jak Beatrycze Dantego lub jak nić Ariadny w mroki, w których lęki rozpraszają się w oddali, pozostawiając pytania w roli odpowiedzi. Język opisu śmierci jest językiem opisu życia. Nie znamy języka śmierci, nie znamy również ontologii tamtej przestrzeni. Nikt nie wie też, czy rozciąga się daleko, czy jest to tylko punkt położony po stronie końca życia: "Bo nikt w pobliżu śmierci nie widzi śmierci…”[2] Nawet język mistyki i eschatologii jest językiem "tego” świata: "To zawsze jest świat, a nigdy Nigdzie bez nic, niestrzeżona przejrzystość, którą wdycha się i wie, wie nieskończenie i nie pragnie…”[3] To "nigdzie” i jego przejrzystość pozostają niezależne, niezbadane, niezawładnione świadomością. Źródłem naszego poznania są nasze zmysły. Stanowią one bramę zarówno do świata wewnętrznego, jak i zewnętrznego. Śmierć bramę tę zamyka. Wiedzę, która dotyczy innych, gromadzimy jako niezależną i wyabstrahowaną, oddzieloną od nas samych. Śmierć obserwowaną u innych możemy jedynie ekstrapolować w odniesieniu do siebie. Obserwując śmiertelność drugiego człowieka, zakładamy, iż mając wiele wspólnych z nim cech, tę też mamy podobną i również podlegać będziemy śmierci. Natomiast kiedy będzie się to stawało faktem, stracimy niezależny osąd i zewnętrzną perspektywę, aż do zaniku wszelkiej percepcji. Żyjąc w obliczu śmierci, doświadczamy szczególnego paradoksu. Wchodząc w relacje z ludźmi mamy możliwość poznawania jedynie naszego wewnętrznego świata. Za życia dzieli nas od innych bariera naszych ciał i zmysłów, dlatego Inny jest dla nas niepoznawalny. Natomiast śmierć dostrzegamy tylko w odniesieniu do drugiego człowieka, nigdy u siebie. Ta zaś jest kresem tego świata, jest też kresem nadziei człowieka. To czas próby wiary i prawdy, o którym jednak my – żywi nic nie wiemy. Można spotkać się z poglądem, że egzystencjalny lęk odczuwany przez Ludzkość i poszczególnych ludzi ma swoje źródło w lęku przed śmiercią. Patrząc jednak głębiej w obszary eschatologii i relacji człowiek – bóg – religia można dojrzeć źródło owego lęku w niedoskonałości wiary. Bo czyż w świetle obietnicy lepszego życia wiecznego byłby on zasadny? Wydaje się, że fundamentalny lęk przed śmiercią ma swoje źródło w fundamentalnej, ale ukrytej niewierze w życie przyszłe. Przekonanie o własnej śmiertelności czerpiemy z obserwacji i jest to wiedza empiryczna na poziomie dyskursywnym, gdyż własnej śmierci nie doświadczamy. Każdy człowiek posiada jakąś wiedzę potoczną o śmierci. Można zadać sobie pytanie czy jest ona aprioryczna, czy nabyta. Próba odpowiedzi na to pytanie wymagałaby nieetycznego eksperymentu[4]. Jednak przyjmując, iż posiadamy pewną wiedzę, można założyć, że dysponujemy intuicją dotyczącą końca życia. Wiedzą dotyczącą śmierci dysponują również szympansy i goryle. Peter Singer opisuje eksperyment z gorylicą Koko, która staje się niespokojna i nieswoja, kiedy podejmuje się z nią rozmowę (w języku migowym, obejmującym ponad 1000 słów) o jej własnej śmierci lub śmierci jej towarzyszy[5]. Nieprawdą wobec tego jest stwierdzenie Voltera: "Jedynie przedstawiciele rodzaju ludzkiego wiedzą, że mogą umrzeć, a wiedzę tę czerpią z doświadczenia”.[6] Nie można wykluczyć jednak pewnej aprioryczności wiedzy o śmierci własnej. Być może jest ona wyrażona w przekonaniu i intuicji o własnej przemijalności. Życie człowieka przebiega w etapach, których jest on świadomy niezależnie od posiadanej wiedzy. Realizujemy te etapy nie musząc zastanawiać się, jak to zrobić. Umiemy być dzieckiem, młodzieńcem, dorosłym. Umiemy także być starcem, wygaszać swoją witalność i wiedzieć, że zbliża się koniec życia. Jednak czas śmierci, tak zwany "moment śmierci” prawdopodobnie zawsze jest zaskoczeniem. Sam proces umierania śmiercią naturalną jest chyba niezauważalny, polega przecież na "wygaszeniu” świadomości (ludzkiej przestrzeni postrzegania). Śmierć wobec tego jawi się jako proces wewnętrzny, zawarty w istocie życia i wynikający z jego jednokierunkowego biegu. ________________[1] Boros L., Mysterium mortis. Człowiek w obliczu ostatecznej decyzji, Warszawa 1985, tłum. B. Białecki, s. 138[2] Ibidem[3] Ibidem[4] Taki eksperyment wymagałby izolacji nowonarodzonego dziecka od wpływów przekazu kulturowego i obserwacji pojawiania się lub nie wiedzy o śmierci.[5] Zob. Singer P., O życiu i śmierci, op. cit., s. 199[6] Dictionare philosophique, t. IV, cyt. za: Landsberg op. cit, s. 10

Co się kryje po drugiej stronie? (Jest to opowiadanie zainspirowane moim snem. Niedługo ujawni się druga część)

Fot: Milos Dimic / W jamie brzusznej znajduje się nie tylko żołądek. Ta część ludzkiego ciała stanowi przestrzeń choćby dla wątroby, śledziony czy jelit. Jak rozmieszczone są narządy w jamie brzusznej i co może oznaczać ból z prawej lub lewej strony brzucha? Jama brzuszna znajduje się w przedniej części tułowia. Od góry styka się z klatką piersiową, a od dołu z miednicą. To właśnie w jamie brzusznej znajdują się jelita, żołądek, wątroba, trzustka oraz śledziona. Jama brzuszna. Które narządy znajdują się po prawej stronie? Po prawej stronie jamy brzusznej znajdują się wątroba, trzustka, pęcherzyk żółciowy, część jelita cienkiego i grubego. W tej części brzucha znajdują się również narządy rodne. Ból w tej części brzucha może sugerować: ostre zapalenie dróg żółciowych - to sytuacja, gdy zator (może być spowodowany guzem lub powiększonym węzłem chłonnym) uniemożliwia prawidłowy przepływ żółci, poza bólem brzucha u chorych obserwuje się wysoką gorączkę, dreszcze. choroby jelit - ból z prawej strony może świadczyć przede wszystkim o problemach z jelitem grubym, zdarza się, że ma związek ze stanem zapalnym, zakażeniem bakteryjnym lub chorobą uchyłków. kamicę lub ostre zapalenie pęcherzyka żółciowego - w przypadku kamicy ból pojawia się po zjedzeniu czegoś tłustego, dodatkowo chorym dokuczają wzdęcia, nudności oraz wymioty, przy zapalaniu pęcherzyka żółciowego poza bólem brzucha pojawiają się gorączka, dreszcze, przyspieszone tętno. choroby wątroby - choć wątroba sama w sobie nie boli, to w wyniku jej powiększenia pewien dyskomfort i ból mogą się pojawić, dolegliwość może mieć związek z ropniem (może mu towarzyszyć gorączka, dreszcze, żółtaczka), nowotworem czy zapaleniem narządu. zapalenie wyrostka robaczkowego - w tym przypadku ból jest bardzo silny i trudno go dokładanie zlokalizować, Przy zapaleniu wyrostka pojawiają się także nudności, wymioty, utrata łaknienia oraz zatrzymanie gazów i stolca. choroby nerek - ból najczęściej pojawia się przy kolce nerkowej lub odmiedniczkowym zapaleniu nerek. W pierwszym przypadku pojawiają się wymioty, nudności oraz problemy z oddawaniem moczu. W drugim chorzy mają gorączkę, dreszcze. Czasem pojawiają się również nudności i wymioty. przepuklinę pachwinową - u pacjentów z przepukliną w pachwinie lub mosznie pojawia się dobrze wyczuwalny przez skórę guzek i to w jego obrębie skupiają się dolegliwości bólowe. Zobacz film i dowiedz się więcej o budowie układu pokarmowego: Zobacz film: Jak zbudowany jest układ pokarmowy? Źródło: 36,6 Jama brzuszna. Które narządy znajdują się po lewej stronie? Po lewej stronie brzucha znajdują się śledziona, żołądek, jelita. Ból w tej części ciała może sugerować: powiększenie śledziony - powiększenie narządu bardzo często pojawia się w przebiegu chorób zakaźnych, autoimmunologicznych, wątroby, czy zwykłego przeziębienia. Może także być skutkiem urazu. tętniaka aorty brzusznej - pulsujący ból, który promieniuje do pleców oraz krocza może sugerować tętniaka, taką dolegliwość trzeba jak najszybciej skonsultować z lekarzem. choroby jelit - ból po lewej stronie może się pojawić przy zapaleniu uchyłków jelita grubego. U osób z tym schorzeniem obserwuje się również nudności, gorączkę, dreszcze, biegunkę, zaparcia, a także zmianę zabarwienia stola. wrzody żołądka - jeśli wraz z bólem pojawia się uczucie pełności przyczyną problemu mogą być wrzody żołądka, zdarza się, że helicobacter pylori - bakteria odpowiedzialna za rozwój wrzodów - może wywołać niestrawność, a nawet zapalenie błony śluzowej żołądka. zapalenie przydatków - jeśli w raz z bólem pojawiają się cuchnące upławy, gorączka, nudności, wymioty, wzdęcia oraz ból po stosunku mogło dojść do zapalenia jajników. Czy artykuł okazał się pomocny? Gdy monitorowany sygnał z serca jest zakłócony i przestaje być wiarygodnym źródłem informacji o pracy serca, rozrusznik podejmuje stałą stymulację ignorując sygnały z serca. Oczywiście urządzenie sprawdza co jakiś czas czy zakłócenia nie znikły i może znów przejść do standardowego trybu stymulacji. Co się dzieje z duszą po śmierci, Jak skontaktować się ze zmarłym oraz śmierć kliniczna – czyli co jest po drugiej stronieChyba każdy zastanawia się co nas czeka po tamtej stronie czyli po śmierci..Takie pytania nasilają się wtedy gdy w naszej rodzinie pojawi się poważna choroba której nie możemy pokonać, lub nieoczekiwana śmierć. W naszym sercu i duszy pojawia się nie opisany ból, którego nie da się bolesne przeżycia zaczynają zmieniać w nas dosłownie ważne w jakim jesteśmy wieku oraz jaką religie wznajemy..Wiemy jedno że dusza po śmierci opuszcza ciało. Po naszych bliskich zostają: fotografie i wspomnienia które z roku na rok zaczynają to przemijajacy czas który zabiera przeszłość a otwiera teraźniejszość i przyszłość. Jego potęga władania jest w każdym wymiarze czasowym..Więc i my znajdujemy się w jego magicznym kręgu czyli czas naszego przyjścia i odejścia.. Niektórzy mogą otrzymać 2 letni bonus życia.. My możemy w jego władaniu przeżyć ten nasz limit czasowy jak tylko go dobrze wykorzystać otrzymujemy podpowiedzi, wskazówski, talenty oraz jak to wszystko wykorzystamy zależy tylko od nas to jest nasze życie i nasz się o tym pod koniec swojej wędrówki czyli gdy Twoja dusza opuści ciało. A co się dzieje dalej? Jest wiele różnych spekulacji na temat życia po śmierci, ja przedstawię wam historię którą opowiedziała mi bliska osoba która odszła z tego duch powrócił na ziemię na trzy dni w rocznicę swojej śmierci, dostał czas by odwiedzić te miejsca za którymi tęskni i te osoby które kochał. Miał możliwość porozmawiać tylko ze mnią ponieważ inni go nie słyszą ani nie widzą. Miał odczucie że się przerażająco boją kiedy się tylko próbował do nich zbliżyć więc odwiedził ich z takiej odległości by ich nie przerazić i nie wystraszyć. Jego wygląd był nieco młodszy taki jakiego go zapamiętałam a tonacja głosu tylko trochę przypominała jego naturalny głos. Stał blisko mnie a słyszałam jak by był bardzo daleko i czułam że mówienie sprawia mu duży wysiłek nie mówiąc już o emocjach. Przez trzy dni nasza dusza będzie blisko ciała, to jest ten czas by w skrócie zobaczyć naszą przeszłość i pożegnać te miejsca które dla nas stanowiły wartość oraz ukryć swoją energię. W czwartym dniu pojawia się lśniąca kula w kształcie podobnej do windy, ale nie wszystkie duszki chcą do niej wejść. Jednych blokuje miłość, tęsknota i to że tak wcześnie muszuą odejść a mieli wiele planów i niespełnionych marzeń. Innych blokują najbliżsi, którzy nie pozwalają im odejść. Niestety, takie targowanie się z czasem nikomu nie wychodzi na dobre, bo kiedy odjedzie ich lśniąca kula zostaną na ziemi i zaczną się stają się mało widoczni i niepotrzebni bez ciała. Przez to niektórzy stają się uciążliwi, złośliwi i agresywni. Skutki tego zaczynają dostrzegać ci którzy zaczeli układać sobie życie na nowo..- bez inni błakając się szukają pustej lśniącej kuli by ich zabrała tam gdzie ich kiedy im się to uda? Trudno jest powiedzieć bo jest ich zbyt również Ci co powracają do żywych, bo weszli tylko w tak zwany tunel śmierci. My to nazywamy śmiercią kliniczą,w nim nie ma lśniącej kuli by ich przeniosła, w nim można zobaczyć tylko zarys tego świata do którego zmierzamy. Lśniąca kula z duszkami przemieszcza się w takie nietypowe miejsce które podzielone jest na pięć tak zwanych baz. Możemy je określić jako poczekalnie. Wyglądem przypominają zieloną łąkę której w koło opasana jest tęczą ona stanowi pomost dla tych co są już nauczycielami lub aniołami ,jej barwa zmienia się w zależności od tego jak ludzie niszczą siebie nawzajem i otaczającą przyrodę. Pożywieniem jest pokarm podobny do mgły który zawiera w sobie energię życia i po podróży mają czas by sobie uświadomić i ocenić jak przeżywali swoje ziemskie życie, co dawali z siebie i co zabierali innym, Dlaczego? Najpierw oceniali się sami a jeżeli zrobili to uczciwie, to dostawali szansę by ponownie odwiedzić bliskich i wszystkie te miejsca na ziemi za którymi tęsknią i byli szczęśliwi. A w nagrodę do puki nie przyjdzie ich ponowny czas narodzin będą mogli odwiedzać ziemię raz w roku na trzy dni w rocznicę ich śmierci. Oni otrzymają ponowne życie tak jak by w lepszym miejscu na świecie i ciało będą mieli silniejsze. Dla tych co nie zrobili tego uczciwie z powodu strachu lub wstydu czas przenosi ich w przeszłość by mogli ponownie zobaczyć jak oszukiwali innych a przedewszystkim siebie. Czyli do czego byli zdolni: znęcania się, zabijania, gwałtów i niszczenia wszystkiego co potrzebne jest do życia na ziemi. W taki sposób nauczyciele Magii życia wskazywali im następny etap swijego wcielenia – czyli w jakie ciało i miejsce powędruje ich dusza. Wszystko po to by pomóc im zrozumieć jak to przeżywa się na własnym ciele i duszy. Kiedy nadchodzi ich czas by ponownie powrócić na ziemię to znowu w nich narasta strach który zmienia się w przeraźliwy płacz. Ponieważ widzą i czują jak lśniąca kula zaczyna ich powoli wciągać. To w niej zanim otrzymają ciało, blokuje się im pamięć i czyści umysł by mogli od nowa uczyć się życia. Dlatego kiedy się rodzimy ponownie na ziemi zostaje nam tylko w pamięci przerażający płacz. Natomiast są też wyjątki – kiedy poznajemy ludzi lub przypominamy sobie miejsca w których byliśmy i żyliśmy, tak się dzieje na ostatnim naszeym etapie czyli piątym. Po takich pięciu etapach lub stopniach nasza dusza jest już gotowa by sama mogła decydować kiedy i w jakim ciele może się ponownie narodzić na ziemi, To pomaga nam zwiększać swoje zdolności nadprzyrodzone i stawać się nauczycielami lub posłańcami z nieba oraz aniołami. Potrafiącymi przy małej pomocy odszukać wszystkie swoje wcielenia i miejsca oraz pozostawioną, ukrytą energię. Bo życie to Magia w niej dokonują się czary, które potrafią zabierać nam ciała i pamięć. Wszystko to by ponownie obdarować nas tym na co zapracujemy – czyli na radość i szczęście lub ból i cierpienie. A jak to przeczytasz i ocenisz to jest wyłącznie twoja to na prośbę bliskiej mi osoby która odeszła z tego świata jego duch powrócił na ziemię na trzy dni w rocznicę swojej śmierci. Prawdopodobnie odwiedził nas po raz ostatni bo czeka na niego nowe ciało. To były ostatnie jego słowa. Zapraszm do dyskusji o waszych przeżyciach i nietypowych sytułacjach to może pomóc zrozumieć innym że nie są sami a w dodatku utwierdzi ich że nie zwariowali. Opisując swoją historię nie tylko pomożesz sobie ale i tym co odeszli w jaki sposób – napisz a chętnie Ci podpowiem za darmo. Ponieważ emocje i przeżycia nie są przeliczalne na jeżeli szukasz kontaktu z osobą zmarłą to też nie ma na to ceny tylko darowizna która zostanie przeznaczona na wydrukowanie mojej książki. Pozdrawiam, Wróżka M e-mail: wrozkam@ Jeśli sam nie jesteś w stanie odpowiedzieć sobie na wiele pytań, masz problem którego nie umiesz rozwiącać to czekam na Twoją wiadomość. Chętnie pomogę. Pamiętaj pierwszy email jest za darmo – wrozkam@ Jeśli spodobał Ci się mój wpis „Co się dzieje z duszą po śmierci, Jak skontaktować się ze zmarłym oraz śmierć kliniczna – czyli co jest po drugiej stronie ” powiedz o nim swoim znajomym. Z uwagi na to, że wystąpiły próby kopiowania moich artykułów zaznaczam, że prawa autorskie są zastrzeżone.
Tego nie wiem. Co ciekawe, ta jedna, dwie osoby to często studenci, którym zabrakło niewiele do oceny wysokiej, albo najwyższej, a nie ci, którzy dostali 2.0. Każdorazowo argumentem zatem jest średnia, która potrzebna jest do uzyskania stypendium, albo do dyplomu końcowego.
Serce człowieka jest narządem czterojamowym, składa się z 2 przedsionków i 2 komór. Osobny artykuł: Prawy przedsionek serca. Przedsionek prawy (łac. atrium dextrum) - zbiera krew z całego organizmu oprócz płuc. Uchodzą do niego: żyła główna górna (łac. vena cava superior) - zasadniczo zbiera krew z nadprzeponowej części
Po drugiej stronie. Jak wiemy, ruch Księżyca jest zsynchronizowany z ruchem Ziemi. To dlatego, gdy spoglądamy na Księżyc, zawsze widzimy tę samą jego część. – Tej drugiej strony nie znaliśmy wcale, póki tam nie polecieliśmy i nie zrobiliśmy zdjęć. Dzisiaj mamy bardzo dokładne mapy tej części.
Cykl pracy serca, cykl hemodynamiczny serca – działanie serca indukowane jest przez układ bodźcotwórczo-przewodzący, który pobudza kardiomiocyty do skurczu w odpowiedniej kolejności, wymuszając przepływ krwi. Na układ ten wpływa impulsacja z układu autonomicznego, regulująca rytm serca i dostosowująca go do aktualnych potrzeb
W końcu – jak mówi ojciec dziewczyny – jedyne, co warto robić to to, co robi się dla innych. James Bobin dla widów zrobił dynamicznie opowiedzianą przygodę z morałem, która zapewnia im rozrywkę na przyzwoitym poziomie. Warto więc zasiąść w maszynie do podróży w czasie i sprawdzić, co jest po drugiej stronie lustra?
Powinniśmy mieć na to wszystko poprawkę i podchodzić do ludzi spotykanych „w sieci” ze zdrowym dystansem…. Nastawić się powinniśmy pozytywnie lecz jednocześnie uważać – tak naprawdę nigdy nie wiadomo kto jest po drugiej stronie…. Oczywiście nie powinniśmy się bać bo zbyt duży strach i nad wyraz rozrośnięta obawa NG3Z.